Jak wielki wpływ na myślenie człowieka mają środki przekazu, a zwłaszcza telewizja, przekonałem się na własnej skórze. Kiedyś poproszono mnie do chorej starszej kobiety. Gdy wszedłem do jej domu, w kuchni przy stole siedział też w podeszłym wieku jej mąż. Jadł zupę. Jak zwykle pochwaliłem Pana Jezusa i usłyszałem jakąś niewyraźną i niezbyt przyjazną w brzmieniu odpowiedź. Wskazał mi pokój, gdzie na księdza czekała jego żona. Po spowiedzi i przyjęciu komunii św. kobieta mówi:
– Gdyby tak ksiądz jeszcze wyspowiadał mego męża. Nie wiem kiedy on był ostatnio u spowiedzi. Jest stary i schorowany, a nie chce iść ani do kościoła, ani do spowiedzi.
Powiedziałem, że spróbować nie zaszkodzi, a jaki będzie efekt – zobaczymy. Wychodząc z pokoju kobiety zastałem mężczyznę nadal jedzącego posiłek. Przysiadłem na stojącym obok krześle i zagadnąłem zwyczajnie:
– Co słychać u pana? Odpowiedź była też zwyczajna:
– A no nie ma czym się cieszyć, i lata już podeszłe, i zdrowie nie to, a do tego taka zła sytuacja w kraju.
I tak po chwili rozmowy, w czasie której nadal spożywał swoją zupę, nieoczekiwanie słyszę szczere jego wyznanie:
– Ja was nie lubię.
Nie zrozumiałem o co mu chodzi i pytam: kogo pan nie lubi?
– No was, kleru, słyszę odpowiedź.
– A dlaczego? – usiłowałem dociec przyczyny tego „nielubienia”.
– A no, bo wystarczy posłuchać w telewizji, jak wszędzie się pchacie, chcecie rządzić, a ile już było skandali w wykonaniu księży. I dlatego was nie lubię.
– Wie pan, odpowiadam, trudno mi się tłumaczyć za innych, choć z tym rządzeniem nie wydaje mi się sprawa taka całkiem jasna. Czy zna pan księdza, który jest ministrem, posłem czy wojewodą? To ci ludzie rządzą, a czasem usiłują się podeprzeć jakimś księdzem.
– No właśnie, wskakuje mi w słowo, niektóre wypowiedzi biskupów i księży są takie, że pożal się Boże.
– Tylko że najczęściej słyszymy ich fragment, specjalnie wybrany i wyrwany z kontekstu, a nie całość. Może gdybyśmy usłyszeli całość inaczej by to brzmiało?
– Może i tak – odpowiada – ale i tak was nie lubię.
– No dobrze, mówię, a za co mnie pan nie lubi, co ja takiego panu zrobiłem, że mnie pan nie lubi? Może innym zalazłem jakoś za skórę, ale co zrobiłem panu?
– Nie, ksiądz nic mi nie zrobił, nawet słyszę, że dzieje się w parafii coś dobrego, że ksiądz troszczy się o ludzi, o kościół, przyciąga do siebie dzieci, organizuje coś dla nich.
– Czy usłyszał pan to w telewizji? Pytam zaciekawiony.
– No, co też ksiądz? – popatrzył na mnie zdziwiony. To słyszałem od wnuczki.
– Nie jestem wyjątkiem – odpowiadam – każdy ksiądz jest tylko człowiekiem, któremu trafiają się upadki tak jak wszystkim, ale też każdy robi wiele dobrego, tylko o tym nie mówią w telewizji. O tym, że na święta kilkanaście rodzin z naszej parafii dostało paczki żywnościowe nikt nie powie w telewizji, ani nie napisze w gazecie, ale gdyby mój pies pogryzł kogoś, wiedziałaby o tym cała Polska. To by zostało podane, bo to jest ciekawe, a co ciekawego w tym, że ktoś uczynił coś dobrego? Tak właśnie działają nasze mas media. A ci, którzy tylko ich słuchają mogą łatwo nabrać przekonania, że całemu złu są winni księża, i nic dziwnego, że nie będą ich lubili. Dobrze by było, gdyby każdego księdza ludzie oceniali widząc to, co on robi, a nie tylko na podstawie tego co o nim się słyszy od innych, albo nawet w telewizji.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a w końcu ten pan wyspowiadał się i przyjął Komunię św. Nie wiem czy go przekonałem. Zrozumiałem jednak, jak wielkie spustoszenie w świadomości ludzi robi wybiórcze podawanie informacji. Zrozumiałem też, jak może być skrzywione patrzenie na ludzi u tych, którzy telewizję uznają za jedyny, prawdziwy i nieomylny środek informacji. Tak, dla niektórych telewizja jest tak prawdomówna, jak sam Bóg, a może stała się dla nich już bogiem? Słuchając tego boga można łatwo zapomnieć o przykazaniu Chrystusa: Miłujcie się, jak Ja was umiłowałem i zacząć kogoś nie lubić. Nieważne czy to będzie ksiądz stawiający jasno na pierwszym miejscu prawo boże, czy robotnik lub chłop bezsilnie domagający się dla siebie należnych mu praw, czy ktokolwiek inny, którego w telewizji pokazano źle. Jest takie przysłowie: Kto z kim przystaje, takim się staje”. Jeśli nie sięgamy po różna źródła informacji, w tym także katolickie, a jedynym źródłem wiedzy o świecie jest nieprzychylna chrześcijaństwu i rządna sensacji gazeta czy stacja radiowa lub telewizyjna, wcześniej czy później będziemy tak myśleć jak ci, których namiętnie słuchamy. Mój profesor ze szkoły średniej mawiał cytując kogoś: kłamstwo powtórzone tysiąc razy dla niektórych staje się prawdą.
– Gdyby tak ksiądz jeszcze wyspowiadał mego męża. Nie wiem kiedy on był ostatnio u spowiedzi. Jest stary i schorowany, a nie chce iść ani do kościoła, ani do spowiedzi.
Powiedziałem, że spróbować nie zaszkodzi, a jaki będzie efekt – zobaczymy. Wychodząc z pokoju kobiety zastałem mężczyznę nadal jedzącego posiłek. Przysiadłem na stojącym obok krześle i zagadnąłem zwyczajnie:
– Co słychać u pana? Odpowiedź była też zwyczajna:
– A no nie ma czym się cieszyć, i lata już podeszłe, i zdrowie nie to, a do tego taka zła sytuacja w kraju.
I tak po chwili rozmowy, w czasie której nadal spożywał swoją zupę, nieoczekiwanie słyszę szczere jego wyznanie:
– Ja was nie lubię.
Nie zrozumiałem o co mu chodzi i pytam: kogo pan nie lubi?
– No was, kleru, słyszę odpowiedź.
– A dlaczego? – usiłowałem dociec przyczyny tego „nielubienia”.
– A no, bo wystarczy posłuchać w telewizji, jak wszędzie się pchacie, chcecie rządzić, a ile już było skandali w wykonaniu księży. I dlatego was nie lubię.
– Wie pan, odpowiadam, trudno mi się tłumaczyć za innych, choć z tym rządzeniem nie wydaje mi się sprawa taka całkiem jasna. Czy zna pan księdza, który jest ministrem, posłem czy wojewodą? To ci ludzie rządzą, a czasem usiłują się podeprzeć jakimś księdzem.
– No właśnie, wskakuje mi w słowo, niektóre wypowiedzi biskupów i księży są takie, że pożal się Boże.
– Tylko że najczęściej słyszymy ich fragment, specjalnie wybrany i wyrwany z kontekstu, a nie całość. Może gdybyśmy usłyszeli całość inaczej by to brzmiało?
– Może i tak – odpowiada – ale i tak was nie lubię.
– No dobrze, mówię, a za co mnie pan nie lubi, co ja takiego panu zrobiłem, że mnie pan nie lubi? Może innym zalazłem jakoś za skórę, ale co zrobiłem panu?
– Nie, ksiądz nic mi nie zrobił, nawet słyszę, że dzieje się w parafii coś dobrego, że ksiądz troszczy się o ludzi, o kościół, przyciąga do siebie dzieci, organizuje coś dla nich.
– Czy usłyszał pan to w telewizji? Pytam zaciekawiony.
– No, co też ksiądz? – popatrzył na mnie zdziwiony. To słyszałem od wnuczki.
– Nie jestem wyjątkiem – odpowiadam – każdy ksiądz jest tylko człowiekiem, któremu trafiają się upadki tak jak wszystkim, ale też każdy robi wiele dobrego, tylko o tym nie mówią w telewizji. O tym, że na święta kilkanaście rodzin z naszej parafii dostało paczki żywnościowe nikt nie powie w telewizji, ani nie napisze w gazecie, ale gdyby mój pies pogryzł kogoś, wiedziałaby o tym cała Polska. To by zostało podane, bo to jest ciekawe, a co ciekawego w tym, że ktoś uczynił coś dobrego? Tak właśnie działają nasze mas media. A ci, którzy tylko ich słuchają mogą łatwo nabrać przekonania, że całemu złu są winni księża, i nic dziwnego, że nie będą ich lubili. Dobrze by było, gdyby każdego księdza ludzie oceniali widząc to, co on robi, a nie tylko na podstawie tego co o nim się słyszy od innych, albo nawet w telewizji.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a w końcu ten pan wyspowiadał się i przyjął Komunię św. Nie wiem czy go przekonałem. Zrozumiałem jednak, jak wielkie spustoszenie w świadomości ludzi robi wybiórcze podawanie informacji. Zrozumiałem też, jak może być skrzywione patrzenie na ludzi u tych, którzy telewizję uznają za jedyny, prawdziwy i nieomylny środek informacji. Tak, dla niektórych telewizja jest tak prawdomówna, jak sam Bóg, a może stała się dla nich już bogiem? Słuchając tego boga można łatwo zapomnieć o przykazaniu Chrystusa: Miłujcie się, jak Ja was umiłowałem i zacząć kogoś nie lubić. Nieważne czy to będzie ksiądz stawiający jasno na pierwszym miejscu prawo boże, czy robotnik lub chłop bezsilnie domagający się dla siebie należnych mu praw, czy ktokolwiek inny, którego w telewizji pokazano źle. Jest takie przysłowie: Kto z kim przystaje, takim się staje”. Jeśli nie sięgamy po różna źródła informacji, w tym także katolickie, a jedynym źródłem wiedzy o świecie jest nieprzychylna chrześcijaństwu i rządna sensacji gazeta czy stacja radiowa lub telewizyjna, wcześniej czy później będziemy tak myśleć jak ci, których namiętnie słuchamy. Mój profesor ze szkoły średniej mawiał cytując kogoś: kłamstwo powtórzone tysiąc razy dla niektórych staje się prawdą.
Ks. Waldemar Kostrubiec