Pan przeprowadził mnie przez ciemną dolinę
Opieram się na Bożym Słowie w moim życiu, na Bożych obietnicach.
Bóg zawsze był obecny w moim życiu przyjęłam Go tak bardzo świadomie do swojego życia jako Pana i Zbawiciela 12 grudnia 1992 r podczas koncertu ewangelizacyjnego. Wraz z braćmi i siostrami zaczęliśmy tworzyć wspólnotę w Tomaszowie Lubelskim. Razem szukaliśmy Pana, Jego woli w naszym życiu i życiu wspólnoty. Bóg był tak bliski, tak realny, dawał nam doświadczać swojej obecności. Zauważyłam, że mam bardzo głęboką, osobistą więź z Jezusem, bo Jego łaska była dla mnie wszędzie odczuwalna. To wszystko działo się w moim życiu. Pan mówił do mnie poprzez Słowo Boże, zapewniając często o swojej miłości. Mówił, żebym się nie lękała, że jest ze mną, oczyszcza mnie, daje nową tożsamość. Podczas jednego ze spotkań Pan przyszedł z obrazem róży, która jest zniszczona i pełna mszyc, ale On sam sprawia, że staje się ona piękna i rozkwita. Ten obraz odniosłam do siebie, ponieważ odzwierciedlał moją sytuację. To zaczęło się dziać w moim życiu.
Bóg dał mi miłość życia – męża oraz łaskę macierzyństwa, a także doświadczenie spełnienia zawodowego. Dzięki Jego łasce i pomocy Rodziców dał nam dom gdzie możemy mieszkać. W lutym 2000 roku przyszedł na świat nasz syn – wymodlony przez Jana Pawła II podczas naszej pielgrzymki do Rzymu w 1999 roku.
Bóg nie oszczędził mi też Krzyża, przez z który mnie przeprowadził. Doświadczyłam załamania wiary w Boga. Kiedy w dniu porodu naszego dziecka dowiedziałem się, że Pan zabrał do siebie naszego drugiego syna – Michałka. Pojawił się wtedy ogromny żal: „Boże jak mogłeś mi to zrobić? Przecież oddałam Ci wszystko, całe swoje życie, każdą chwilą służę Ci”. Straciłam wtedy intymną więź z Bogiem na kilka lat. W sercu pozostał żal, ból i niezrozumienie tej sytuacji.
Dopiero po trzech latach od tego wydarzenia, przez zaangażowanie w kurs Alfa i posługę na kuchni zaczął się w moim życiu dokonywać przełom. Przygotowanie kolacji dla ponad 80 osób, praca fizyczna dla Bożej sprawy pomogła mi na nowo przyjąć łaskę Pana. Zrozumiałam, że Bóg przez cały czas niósł mnie na swoich ramionach. Małymi krokami pozwalałam Bogu na nowo się prowadzić i dotykać swoją łaską.
Bóg dał nam wspaniałą córkę, którą mogliśmy zaadoptować. Jej obecność wniosła radość i błogosławieństwo do naszego domu. Pan daje mi pracę zawodową, w której mogę się realizować i spełniać. Doświadczam na co dzień Jego ogromnego błogosławieństwa. Nasz najstarszy syn Jakub wzrasta we wspólnocie i tu, razem z rówieśnikami, się rozwija.
Obecnie doświadczam stabilizacji we wspólnocie, takiego „osadzenia na skale”. Wejście na Drogę do Przymierza i Przymierze z Bogiem i braćmi ze Wspólnoty pomogło mi odblokować się jeszcze bardziej na Pana. Na nowo chcę mówić Mu o swoich troskach, bólach i radościach, trwać przy Nim. To właśnie wiara, a nie uczucia daje mi tę stabilizację. Doświadczam Jego błogosławieństwa, łaski i opieki – tego, że On jest żywy i prawdziwy Pan. Opieram się na Bożym Słowie w moim życiu, na Jego obietnicach:
 „Pan przeprowadził mnie przez ciemną dolinę”.