Kasia

Mam na imię Kasia i mam 34 lata. Zacznę od tego, że zawsze myślałam o sobie, jak o osobie wierzącej – co niedziela kościół, z tym, że moje życie wcale nie świadczyło o tym, że jestem wierząca. Latami żyłam w grzechu, co przekładało się na moją codzienność – ciągle mi czegoś brakowało, nie byłam szczęśliwa, a raczej ciągle niezadowolona, moja szklanka zawsze była do połowy pusta, chociaż patrząc z boku miałam życie idealne – mąż, zdrowe dzieci, dobra praca, dom… Na szczęście Pan miał plan jak mi to życie naprawić, najpierw przyprowadził mnie na Seminarium Odnowy Wiary, potem do Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, chociaż nigdy nie myślałam, że to miejsce dla mnie. Wspólnota kiedyś kojarzyła mi się z jakimiś nudnymi ludźmi, tymczasem okazało się że jest zupełnie odwrotnie. Moje życie odmieniło się całkowicie, stałam się szczęśliwa, spokojna, czułam, że Bóg mnie bardzo kocha i jest blisko bardzo blisko mnie, dla Boga nie jestem jedną z miliardów, ale tą jedyną, córką umiłowaną, zna mnie po imieniu oraz troszczy się o mnie każdego dnia. Moje życie nareszcie było kompletne.

Moje życie odmieniło się całkowicie, stałam się szczęśliwa, spokojna, czułam, że Bóg mnie bardzo kocha i jest blisko bardzo blisko mnie…

Po około pół roku od wstąpienia do Wspólnoty mój wówczas 3-letni synek zachorował na białaczkę. Był to wielki dramat dla całej naszej rodziny, a perspektywa niepewnego jutra oraz spędzenia najbliższych miesięcy, roku w szpitalu przerażała. Mimo to, stało się coś niesamowitego – ja już po kilku tygodniach odzyskałam wewnętrzny spokój, nie byłam się o synka, wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Czułam, że Jezus jest bliżej, niż kiedykolwiek, to on dał mi siłę do wytrwania u boku synka przez prawie rok leczenia w szpitalu. Za każdym razem, gdy wyniki synka spadały, gdy jego stan się pogarszał i trzeba było przerywać leczenie białaczki po to, by leczyć skutki uboczne chemioterapii, ja ciągle czułam zapewnienie w sercu Nie lękaj się, Ja jestem. Te słowa pomogły mi przetrwać ten trudny czas, uratowały mnie, kiedy wokół wszystko się waliło. Nie byłoby to możliwe, gdybym najpierw nie odnowiła mojej relacji z Bogiem. Zaufanie, jakie mam dla Jego planu na moje życie powoduje, że nie boję się przyszłości, jestem spokojna i szczęśliwa. Prawdą są słowa św. Augustyna, który mówił: Niespokojne serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu.