Kiedy zaczynamy się uczyć podejmujemy jedne z pierwszych decyzji odnośnie naszego życia.  Mamy w głowie jakąś ogólną koncepcję na życie i staramy się tą koncepcję realizować. Jednak nie zawsze to się nam udaje. Niekiedy nie idziemy do wymarzonej szkoły, na prestiżowe studia. Może być jednak tak, że to się uda – uczymy się tam gdzie chcieliśmy, to później może być nieco gorzej. Może nie powieść się nam   w trakcie poszukiwania pracy i… zostaniemy na lodzie. Można by mnożyć przykładów gdy porażka zaczyna być coraz częstszym doświadczeniem.  Niektóre niepowodzenia mają większy wymiar, inne mniejszy. Mogą to być nasze skryte, osobiste „klęski”.  Każda z nich dotyka nas. Każda jest przykrym doświadczeniem.

No i niektórzy mówią, że Bóg nas kocha i chce dla nas jak najlepiej. Chce żebyśmy byli szczęśliwi. Czy tak rzeczywiście jest?

Jezus powiedział kiedyś:

„Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości.”

(J 10, 10)

Bóg przychodzi do każdego człowieka i chce dawać mu szczęście. To szczęście to nie tylko szczęście kiedyś – w niebie, ale także tu i teraz – na ziemi. Bóg chce, żebyśmy doświadczali szczęścia, spełnienia          w naszym doczesnym życiu. To „życie w obfitości” to życie, które będzie miało pełną wartość, sens i smak.

Dlaczego więc doświadczamy  niepowodzeń, porażek i nie zawsze nasze życie układ się tak jak byśmy sobie tego życzyli?

W Księdze Jeremiasza Bóg mówi:

„Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie.”  (Jr 29, 11)

Bóg  nie zaniechał swojego planu dla nas. On chce dawać nam „przyszłość, jakiej oczekujemy”. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że nie zawsze to, czego chcemy jest w gruncie rzeczy dobre dla nas. Nasze plany osiągnięcia szczęścia bywają „niecelne”.

Bóg zaś proponuje nam swoją drogę, taką, która zakończy się sukcesem, i w konsekwencji będzie dla nas prawdziwa radością. Ta droga nie jest łatwa, bo będziemy musieli pogodzić się z naszymi niepowodzeniami i je zaakceptować. Wydaje się to przynajmniej niedorzeczne.

Jednak Bóg chce prowadzić nas według swojego planu, który jest najlepszym z możliwych.

Nasza akceptacja tego faktu jest sygnałem dla Boga, że przyznajemy Mu rację, a wtedy On może jeszcze lepiej z nami współpracować dla naszego dobra.

Jezus chce żebyśmy Mu ufali – On nas kocha i bardzo Mu na nas zależy – On z powodu tej miłości umarł za każdego z nas. Umarł, żeby każdy mógł żyć.