Często przy okazji różnych świąt, rocznic, imprez składamy sobie życzenia. To coś pięknego i naturalnego. Wśród wielu życzeń centralne miejsce zajmuje zdrowie. Myślę, że to ważny i cenny dar… jednocześnie nie zawsze uświadamiamy sobie, że istnieją choroby, które dotykają bardziej naszego wnętrza, niż ciała. Nosimy w sobie wiele zranień związanych z trudnymi relacjami, czy wydarzeniami z przeszłości. Nasz grzech, rany, krzywdy doznane od ludzi, często najbliższych, nieprzebaczenie, które niejednokrotnie nosimy w sercu przyczyniają się do wielu wewnętrznych chorób, których żadne metody medyczne nie uleczą…
Uwielbienie Boga jest często dla nas źródłem uzdrowienia. To trochę tak, jak z wizytą u lekarza: przychodzę do niego, mówię mu o swojej chorobie, on mnie bada, stawia diagnozę i zapisuje receptę. Kiedy więc otwieram moje serce na Boga, to daję Mu możliwość działania we mnie. A Jezus, który przychodzi może przemienić moje serce, moje emocje, może uzdrowić to, co potrzebuje we mnie uzdrowienia. Jeśli z moich ust i serca płynie autentyczne uwielbienie, to Bóg obdarza nasze serca czymś w rodzaju wewnętrznego wyzwolenia. Jest to więc zachęta dla nas by trwać w uwielbieniu nie tylko w czasie Mszy Świętej, na modlitwie, ale i w wolnych chwilach swoją myślą i sercem chwalić Boga, który jedynie jest godzien chwały. Iluż to ludzi na co dzień doświadcza takiej wolności, uzdrowienia – nawet fizycznego.
Otwarcie serca, wewnętrzne uzdrowienie, to dwa ważne owoce uwielbienia. Ale uwielbienie, jak powiedziałem wcześniej, nie zamyka nas w sobie, ale wręcz przeciwnie, otwiera nas. Otwiera na Boga i Jego łaskę. Gdy żyjemy w uwielbieniu to zaczyna być to widoczne na zewnątrz. Nie chodzi tu o jakieś idealne życie lub życie na pokaz, ale o świadome poddawanie swojego życia Bogu, kawałek po kawałku, krok po kroku. Taka postawa ewangelizuje, czyli niesie Ewangelię innym, żyjącym obok nas. To jest nasza misja. Pewnie nie wszyscy wyjechalibyśmy po to, by głosić Chrystusa, ale żyć w uwielbieniu – to zadanie każdego chrześcijanina, niezależnie od wieku i stanu!
Jest taki skutek modlitwy uwielbienia, który jest mi szczególnie bliski – to doświadczenie zwycięstwa w Bogu. Na kartach Biblii widzimy niejednokrotnie, że ludzie wielbiący Boga mieli udział w Jego zwycięstwie – Król Dawid, Gedeon, Samson, Mojżesz, Maryja, sam Chrystus Pan, Apostołowie i wielu Świętych. Wymowny jest fragment z Dziejów Apostolskich, kiedy to Paweł i Sylas zamknięci w więzieni, po ludzku w beznadziejnej sytuacji, śpiewali hymny na chwałę Bogu i wtedy doświadczyli zwycięstwa – otworzyły się bramy więzienia.
Uwielbienie, jak się szybko zorientujemy, da nam odwagę by godnie i dobrze żyć. Myślę, że nie trzeba was przekonywać o tym, że wielu ludzi dało by wielkie pieniądze za pokój serca czy czyste sumienie… ale tego kupić się nie da! Gdy wielbimy Boga – On sam pociąga nas ku sobie, wyzwala z lęku, daje nadzieję. Możemy stawać się wtedy takimi pomostami, dzięki którym, wielu ludzi odnajdzie sens życia, odwagę, pozbędzie się lęku. Nie stanie się to dzięki naszym wysiłkom, ale dzięki łasce Boga, który żyje w nas i rozlewa swoją miłość. Klimat uwielbienia sprzyja miłości i jest zaraźliwy, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
No i w końcu ostatni, według mnie ważny, owoc uwielbienia – Uwielbienie, które dajemy Bogu pozwala nam być coraz bardziej posłusznymi Duchowi Świętemu, Jego działaniu. O to chyba chodzi w chrześcijańskim życiu, żeby poddać się Jego woli. Wtedy coraz bardziej i pełniej stajemy się Dziećmi Bożymi.
Andrzej Bulicz